O mnie
Strasznie (Wiem, wiem, podobno nie używa się tego słowa w takim kontekście, ale ja niestety strasznie lubię słowo „strasznie”, więc najlepiej jak od początku do niego się przyzwyczaisz, bo będąc na tej stronie, natkniesz się na nie jeszcze jakieś osiem milionów razy) się cieszę, że przygnało Cię na tę stronę. Znacznie fajniej byłoby spotkać się z Tobą osobiście (co, mam nadzieję, kiedyś się nam przydarzy), ale póki co pozwól, że choć w kilku słowach się przedstawię.
Jestem dominikaninem, czyli zakonnikiem należącym do Zakonu Kaznodziejów (Ordo Praedicatorum – więcej o zakonie kaznodziejów przeczytasz w zakładce o zakonie), który jest częścią Kościoła Katolickiego. Wiekiem przekroczyłem już czterdziestkę i mam wrażenie, że wszystko, co najlepsze dopiero przede mną. Do braci dominikanów dołączyłem dwadzieścia lat temu, a od kilku lat prowadzę życie wędrownego kaznodziei. W praktyce oznacza to, że choć jestem przypisany do klasztoru dominikanów w Łodzi, to moim domem jest każde miejsce, w którym się akurat znajduję, czyli średnio co trzy dni inny, kolejny i często zupełnie nowy kawałek świata.
Teraz chyba najważniejsze. Dewizą mojego życia jest stare dominikańskie powiedzenie:
„Głosić Ewangelię Wszystkim, Wszędzie i Na Wszelkie Sposoby.”
Każdego dnia staram się więc opowiadać Dobrą Nowinę, którą przyniósł Jezus Chrystus, co tak naprawdę oznacza, że próbuję gadać głównie o Nim, bo to właśnie On jest najlepszą wiadomością dla każdego człowieka. Głoszę zatem na wielotysięcznych stadionach, w kościołach i parafiach, w aulach uniwersyteckich i salach kinowych, jak również w prywatnych domach. Nie ma tu żadnych ograniczeń: jeśli tylko da się gdzieś gadać, mogę tam gadać, a jeśli się nie da, to wymyślę jakiś sposób, żeby się jednak dało.
Nie ma także żadnych ograniczeń terytorialnych: jestem gotowy przyjść/przyjechać/przypłynąć/przylecieć do każdego miejsca w znanym nam wszechświecie, żeby tam o Nim mówić. Jeśli tylko da się tam jakoś dotrzeć, dotrę.
Największą radość, poza głoszeniem Ewangelii, sprawia mi bycie z ludźmi i poznawanie ich. Mam więc nadzieję, że gdzieś i kiedyś nasze drogi się skrzyżują i będziemy się mogli poznać. Ale jeśli nie będzie nam dane spotkać się jeszcze przed śmiercią i jedynym naszym wspólnie spędzonym czasem będzie właśnie ta strona, którą czytasz, to pamiętaj, że modlę się za Ciebie i we wszelkich Twoich sprawach. I proszę: pomódl się również za mnie. Najlepiej teraz.